wtorek, 7 października 2014

Prologus.

Spróbuj raz jeszcze.
Tym razem się nie wahaj.
Pamiętaj o oddechu.
Skup się wyłącznie na celu.

         Biegłam przez ciemny i przerażający las, uciekając przed czymś, co mnie goniło. Tak myślałam, że mnie goniło. Ani razu nie odważyłam się spojrzeć za siebie, żeby wiedzieć ile dzieli mnie od śmierci. Nie potrafiłam. Byłam strasznie zmęczona od paru minut, mój oddech szalał, a serce nie zaprzestawało swojego szalonego rytmu. Moje nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, jednak uparcie stawiałam kolejne kroki. Wiedziałam, że muszę uciekać.
         Przy maratonie towarzyszyły mi dźwięki świerszczy, huki sów i szum w koronach drzew przez wiatr. Słońce zaszło kilkanaście minut temu, a wydawałoby się, że minęła co najmniej wieczność.
         Nagle zatrzymałam się, opierając plecy o gruby pień drzewa liściastego, których była masa. Przymknęłam oczy i przełknęłam ślinę, próbując nabrać jak najwięcej sił.
         W końcu zdobyłam się na odwagę i wyjrzałam za ramię, wychylając głowę poza moją kryjówkę. Niewiele zobaczyłam, a już na pewno nie jakiegoś seryjnego mordercę. Ponownie oparłam się o drzewo i odetchnęłam z wyraźną ulgą. Strach jednak nie uleciał, wciąż był we mnie, utknął, cała go pochłonęłam, nie dając mu żadnej szansy na ucieczkę. Czułam się jak w horrorze, gdzie za chwilę jedna z bohaterek miała zostać pokrojona na kawałeczki przez gościa z piłą mechaniczną. O nie. Myśli wcale a wcale nie dodawały mi otuchy.
          Uniosłam powieki i otworzyłam usta w niemym szoku. Chwyciłam się mocniej pnia, jak gdyby mógł mnie uchronić przed najgorszym. W tej chwili chciałam znowu zamknąć oczy i wymazać sobie z pamięci obraz dużego mężczyzny. Mężczyzny?! Na pewno wyglądem nie przypominał człowieka ani żadnego zwierzęcia. Mierzył grubo ponad dwa metry, jego twarz miała pełno ran kłutych i ciętych, oczy odznaczały się od reszty, były zupełnie białe, a zamiast rąk miał długie szpony. Z moich ust wydobył się krzyk. Głośny i przeciągły, z nadzieją, że ktokolwiek mnie usłyszy, może znajdowałam się w pobliżu autostrady albo okolicznych domków. Krzyczałam jak najgłośniej umiałam.
         To było ostatnie co pamiętam.
         Zalała mnie ciemność, ale zdawało mi się, że cały czas krzyczę.


2 komentarze:

  1. Hej! Ja tu tak przejazdem można powiedzieć. Przeczytałam, zobaczyłam i zdecydowałam. Uwielbiam Twoje opowiadania, a jeszcze bardziej sposób opisywania. Cały styl kocham! Kocham tą dziewczynę poniżej, ale dobra. Prolog jest ciekawy, bardzo mnie wciągnął i teraz tylko będę myśleć nad tym kim był ten dwu metrowy facet. Odciągnęłaś mnie od pomysłu uczenia się na kartkówkę z matmy, a niech cię! Ok.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
    Julia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Hej, Julio. :D Dzięki za miłe słowa i przepraszam, że odciągnęłam cię od nauki. Mam nadzieję, że dostaniesz 5. :D A skoro już Tobie odpisuję, to muszę powiedzieć, że ten blog jest zupełnie spontaniczny, ale cieszę się, że jesteś. :D
      Pozdrawiam. <3

      Usuń