wtorek, 28 października 2014

02. Curro.

Szpital psychiatryczny dowodzi,
że sama wiara nic nie znaczy.
Poza wiarą potrzebne są dowody.
Ktoś w końcu musi je pokazać.

Biegłam jakieś dwadzieścia minut nim powiedziałam sobie „dość”. Moje nogi były na skali wyczerpania, musiałam gdzieś usiąść i coś wypić. Nie pogardziłabym nowym ubraniem. Białe ciuchy zdecydowanie kojarzyły się tylko z jednym i, mimo że były wygodnie, wolałam coś normalniejszego.
Brałam głębokie hausty powietrza, potrzebując jak najszybciej dopływu tlenu, żeby uspokoić oddech i rytm serca. Nie chciałam paść ze zmęczenia po zbyt długiej, ale udanej ucieczce. Nie miałam najmniejszego zamiaru dać się złapać. W tej chwili byłam ofiarą i musiałam, jak najszybciej przestać nią być. Adrenalina ani na chwilę nie opuściła mojego ciała, cały czas czułam się podekscytowana. Gdybym się nie powstrzymywała pewnie roześmiałabym się tak głośno, że ludzie mogliby nawet stwierdzić, że naprawdę jestem wariatką.
Obejrzałam się nad ramieniem i z radością, która mieszała się z dziwnym uczuciem bycia obserwowaną przez kogoś niewidzialnego – co szczerze mnie irytowało, szczególnie dlatego, że ja nikogo nie widziałam – zauważyłam jednak, że żaden pracownik szpitala nie goni mnie. Jestem więc na dobrej drodze do ucieczki przed Krzykaczką Lauren.
Wiedziałam, że pierwszym miejscem, gdzie będą mnie szukać będzie mój dom oddalony o dobre 10 km. Nie mogłam tam wrócić. Nawet, gdyby mnie nie szukali, moja mama z chęcią oddałaby mnie z powrotem. Nie mieliśmy złych relacji, ale każdy z mojej rodziny twierdził, iż tak będzie lepiej. Zaliczali się do tych wszystkich, co nie wierzyli w ani jedno słowo z moich opowieści. Kto by pomyślał, że własna matka odwróci się od dziecka?
Pokręciłam gwałtownie głową, chcąc odpędzić wszystkie złe i zbędne myśli. Od momentu wkroczenia na teren szpitalu psychiatrycznego już pożegnałam się z dawnym życiem. Nie było Lauren Vellane – sympatycznej i wesołej dziewczyny, powstała nowa wersja mnie samej. Wojowniczka. Łowca. Miałam jeszcze wiele przed sobą, miałam tyle przeszkód, jednak zamierzam każdą z nich obalić. Zacznę od ćwiczeń fizycznych, to będzie najlepszy pomysł.
Spojrzałam za siebie raz jeszcze i pobiegłam w dalszą podróż, pobiegłam sięgać szczytów, zrobić w końcu coś dobrego dla świata i dla samej siebie. Ratować ofiary.

Nie zapominaj o początkach,
Nie zapominaj o bólu, żalu i rozgoryczeniu.
To one przywiodły Cię na metę.

Śmieszne było to, że nie potrafiłam już zaufać nikomu, nawet mamie, nawet najlepszemu przyjacielowi – Jasonowi, z którym znałam się od podstawówki. Nie potrafiłam zaufać nikomu poza sobą. Także w pierwszym momencie zupełnie nie wiedziałam, gdzie mam się udać. No i przede wszystkim, gdzie mogłabym się ukryć, żeby nikt mnie nie znalazł? Czy do końca mojego życia będę musiała uciekać?
Pokręciłam głową zrezygnowana, jednak nie zatrzymałam się ani na chwilę. Musiałam się z tym pogodzić, przynajmniej do czasu. W końcu nikt nie szuka osoby, która właściwie nie żyje, prawda?
Nocne niebo powoli rozjaśniało się, a księżyc ustąpił miejsca słońcu. Musi być dopiero przed 4. A może już? Musiałam poruszać się przez około 6 godzin, a więc na pewno oddaliłam się od domu dostatecznie daleko. Przez cały czas szłam na głównej drodze, nie było zatem szans, żebym się zgubiła. Poza tym znałam Houston na tyle, żeby wydostać się z tego miasta. Od północno-wschodniego Houstonu, gdzie mieścił się szpital psychiatryczny, w którym przebywałam przez ponad rok, kierowałam się na południe. Gdzieś w stronę Pearland.
Znajdowałam się już prawie na granicy rodzinnego miasta, ale musiałam odpocząć. Nie chciałam, żeby ktokolwiek sobie pomyślał, że potrzebuję pomocy, jednak potrzebowałam jakiegoś sklepu z ubraniami i jedzenia. To drugie zdecydowanie będzie konieczne, jeśli zamierzam działać na własną rękę. Może powinnam okraść bank?
Westchnęłam ciężko i usiadłam na trawie przy drzewie, dając wreszcie nogom odpocząć. W jednej chwili zachciało mi się płakać, poczułam się bezradna, jak mała dziewczynka, która nie ma pojęcia o otaczającym ją świecie. Nie ma pojęcia co będzie robić w przyszłości. Nie wie nic. Zamknęłam powieki, powstrzymując z trudem łzy, i podciągnęłam kolana.
A co jeśli to wszystko mi się przywidziało? Co jeśli naprawdę zwariowałam i żaden potwór z mojej wyobraźni w ogóle nie ma racji bytu? A co jeśli mnie odnajdą i znowu wpakują do tego więzienia? Nie! Nie mogę się poddać, ani przez wszystkich członków wariatkowa, ani przez stwory. Czas pokazać, że nie jestem słaba i potrafię zawalczyć o swoje.
Ale teraz sobie odpocznę.
Uśmiechnęłam się i wygodniej oparłam o pień.

4 GODZINY WCZEŚNIEJ
/Główny szpital psychiatryczny, Houston/
Bill Harrington przechodził po pokojach mieszkańców szpitala, sprawdzając czy nikt się nie dusi, i czy nikt nie popełnił samobójstwa, co było właściwie bardzo częstym zjawiskiem w tym miejscu. Znudzony – i całkiem otyły – ochroniarz wchodził do kolejnego pomieszczenia z czarnym numerkiem na drzwiach. Włożył klucz do dziurki i przekręcił w swoją prawą stronę. O dziwo, co było dla Billa kompletnym zaskoczeniem, drzwi były otwarte. W końcu uznał to za normalne. Pewnie Kristy albo ktoś inny zapomniał zamknąć pokoju. Pociągnął za klamkę i postawił pierwszy krok z nużącym spojrzeniem, który w jednej chwili zmienił się w zdziwienie.
Obszedł cały pokój i jedyne co zauważył to zmięta biała kołdra, którą ktoś w pospiechu rzucił na łóżko. Teraz dopiero zorientował się, co tak naprawdę miało tu miejsce. Wyleciał z pomieszczenia i szybkim krokiem udał się do komórki, gdzie były kamery.
- Peter – zawołał, wchodząc do komórki – czerwony alarm. Jakiś wariat nam uciekł – warknął zły na wolontariuszy.
- CO? – barczysty blondyn spojrzał z przerażeniem na kolegę. – Przecież… sprawdzałeś łazienki? Może po prostu się zgubił. Żaden szaleniec nie jest aż tak inteligentny, żeby przechytrzyć ochronę naszej placówki – prychnął i podniósł się z krzesła, gotowy przeszukać każdy zakamarek.
Bill pokręcił tylko głową.
- Idź szukać, ja podzwonię… tak w razie czego – mruknął opryskliwie, jednak Peter nie wydawał się tym przejąć.
Blondyn od razu ruszył w stronę toalet.
- Idiota – rzucił do siebie Harrington i przyjrzał się kamerom.
Niemożliwe, żeby ktokolwiek stąd wyszedł. Chyba, że ktoś miał chody u pracowników i najzwyczajniej w świecie któryś z ochroniarzy wypuścił zbiega. Pokój numer 14 – Lauren Vellane. Ta dziewczyna ma zaledwie 19 lat! Nie mogła uciec daleko albo od razu pobiegła do domu, bo gdzie indziej mogłaby taka smarkula się udać?
Bill sięgnął po telefon i ogłosił alarm każdemu pracownikowi, nie czekając nawet na wieści od Petera, który już po chwili wrócił lekko zadyszany i potwierdził ich najgorsze obawy.
Po kilku minutach wieści rozniosły się wszędzie. Każdy już wiedział, że ze szpitala psychiatrycznego uciekła wariatka. Już za parę godzin, w porannych wiadomościach będzie podawana ta informacja. Policja zaczęła szukać po całym mieście, oczywiście zaczynając od domu Vellane. Jakie było ich zaskoczenie, kiedy jej tam nie znaleźli, i jakie było zdziwienie matki – Camille – że jej córki nie ma w podobno tak dobrze strzeżonym miejscu.
Zapowiadały się długie i nieprzespane noce.
Szkoda tylko, że biedni państwo Vellane nie wiedzieli o zamiarach swojej jedynej córeczki. Szkoda tylko, że nie wiedzieli, jakie myśli miała w głowie, kiedy opuszczała psychiatryk, i jak bardzo im nie ufa.



a
Witam Was ponownie. Po dwóch tygodniach :o Wiem, wiem, że takie przerwy zniechęcają, zresztą rozdziały są krótkie, no ale... No ale no. :D Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, oprócz tego, że szkoła wyciska ze mnie wszystko co najlepsze. :( 
No ale to nic! Mam nadzieję, że jesteście cierpliwi i poczekacie, bo wydaje mi się, że rozdziały właśnie będą w takich odstępach czasu. A no i dzisiaj wtorek! :D
Nie narzekając dłużej, dziękuję Wam za komentarze! Dziękuję za miłe słowa, które znaczą dla mnie więcej niż wiele i w ogóle aaa! cieszę się, że jesteście :D 
A wiesz, AlekSandra Herondale, że właśnie cały czas mam wrażenie, jakbym nawciskała tych przecinków ZA dużo? xD 
No cóż, weryfikacja usunięta, nowe rozdziały się piszą (woooolno, ale coś tam idzie xD), akcja idzie równie woooolno co pisanie rozdziałów, mam bekę z nazwy dzisiejszego rozdziału (jest tutaj jakiś znawca łaciny?! chętnie bym się poduczyła! :D), nie wiem co jeszcze, więc dziękuję za cierpliwość i za wszystko wszystkim. <3 
AHA! TRAILER SIĘ DODAŁ, ŁIHIHIH, JAKBY KTOŚ NIE WIDZIAŁ, TO ZAPRASZAM:
OKOK, WYŁĄCZAM CAPS LOCKA XD
To do napisania, kochane grzybki, pozdrawiam, życzę mnóstwo radości i samych dobrych dni. <3
love, love, love,
ArtisticSmile.<3

10 komentarzy:

  1. Dobra, wiesz co mnie rozwaliło? 14! Boże, ta liczba prześladuje mnie od czwartej klasy, kobieto ja miałam tu prawie zawał. Już chciałam do okulisty iść, myślałam, że mi się przewidziało. Okej, to była mega super ucieczka, a ten Bill to głupi. Zresztą jak Peter. Ta, już widzę te ich miny i w ogóle. I tak, tak smarkula pobiegnie sobie do domu *sarkazm* Ja nie mogę, ale z tego lałam, że nieporozumienie, normalnie. Lauren to takie imię co pozostaje w pamięci, ale nie wiem dlaczego jest określona jako "Krzykaczka Lauren". Krzyczała wniebogłosy czy jak? Tak czy siak dodaje to uroku i takiego...strasznego napięcia, że się chce aż czytać dalej. Ogólnie za białym nie przepadam i nawet gdyby były ubrania białe i wygodne, to uwierz nie założyłabym ich za nic w życiu. No i wreszcie mogę się oderwać trochę od tej wampirsko-wilkołaczej-wiedźmiskiej tematyki. ( wiem trochę pozmyślałam z tym wyrażeniem) Po za tym - uwielbiam Lyndsy <3 Także będę czytać, więc nie pozbędziesz się mnie. W życiu nigdy!
    Nie mogę się doczekać kolejnego, tak mnie zaciekawiłaś.
    Pozdrawiam i weny życzę
    Julia <3
    PS: Ja tam mogę czekać, bylebyś dodawała kolejne rozdziały. Reszta nie ważna, serio! Ja nie narzekam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, o rany, przepraszam, nie chciałam, żebyś zawału dostała. :( Zawsze szukam "nietypowych" liczb, może to przeznaczenie? xD Noo, specjalnie to ujęłam, żeby zrobić z nich głupków, o, hahah, taka trochę ironia, bo oni sobie coś myślą, a tu BAM jest zupełnie co innego. No nic. xD Lauren to słodkie imię, haha. :D A Krzykaczka bo... coś tam w prologu było, że się darła, no i ten... potem w psychiatryku też czasami, hahah. :D
      Biały jest ładny, co Ty gadasz! Ale no każdy ma inny gust. :p Ja na przykład w życiu nie ubrałabym się w coś żółtego. UGH.
      I ten, własnie! Twojego bloga czytam, więc wiem o co Ci chodzi xD nie chciałam się wygadać, bo jeszcze nie przeczytałam do końca, ale no. xD Lyndsy jako tako nie znam, ale oglądałam skrawki Nikity, więc wierzę na słowo, hahah. :D Skoro tak mówisz, to coś w tym musi być. :p
      A pozbyć się Ciebie nigdy nie chciałam, pff! Cieszę sie, że będziesz czytać, ogrooomnie, łii <3
      Pozdrawiam również! <3
      (się rozpisałam, ło)

      Usuń
  2. Słoneczko ty moje, chociaż nawidzę cię za zdjęcie to i tak zostanie ci komentarz.
    Mam tylko 11 % baterii więc powinnam się sprężać.
    Znaczne może od megho pytania : czy będzie tu fantastyka ???
    A może będą wampiry ???
    Chociaż rozdział krótki to i tak świetny ( jak na ciebie to dziwi mnie jego długość )
    Dokończę komentarz jutro, bo się nie wyrobie......
    Teraz IDE spać :**
    ************************
    Wróciłam, cieszysz się ??
    Nie wiem czy to już taki zwyczaj ale ten komentarz pisze już po raz 2, gdzyż nie wiem z jakich powodów, ale wyrzuciło mnie do poprzedniego rozdziału :/
    Nie na widzę cię za ten spoiler, puszczę Focha, ale i tak napisze ten komentarz...
    Pisze na tablecie więc za wszelkie błędy szczerze przepraszam.
    Dziś mam 100% baterii więc nie tobie wyścigu z czasem w pisaniu.
    Chociaż wolałabym się sprężyć z pisaniem, bym mogła wejść jeszcze na jednego bloga :D
    Powinnam uczyć się teraz francuza, ale nie chce.....więc stwierdziłam że napisze ci komentarz, więc znaczne może od tego że rozdział jest ciekawy, z resztą jak sam blog, obawiam się tylko że nie będzie tu fantastyki....: Jusia trochę przez to smutka.
    Odbiegające ciut od rozdziału mam pytanie czy ty też tak masz że jak czytasz dłuższy komentarz to się do niego śmiejesz ?? Czy tylko ja tak mam ?? XD
    Zapewne tylko ja tak mam, bo jestem głupia o.O z resztą przy moich komentarzach nie ma do czego się śmiać, zwłaszcza że większość w nich to moje przemyślenia...
    Jak czytam imię twej głównej bohaterki to przypomina mi Laurent z Arrow, ale przecież ty jej nie lubisz....(wiem myślę prosto linijnie)
    Jak czytam tego bloga to nie taż zastabawiam się czy to możliwe by rozdziały u ArtisticSmile mogłybybyć krótkie, i jak to możliwe.....
    To jak często fodajesz rozdziały mi odpowiada, mogę być wtedy na bierząco, a nie jak na twym poprzednim blogu nsrobie sobie zaległości....do dziś nie przeczytałam tego.
    Jak już wspominałam jestem na tablecie, więc trailer oglądnę sobie kiedy indziej. Myślę żeby się nie rozpisywać że będę kończyć, bo ręka już mnie poli w nadgarstku od pisania :P
    Pozdrawiam, życz3 ciepełka, byś szybko nauczyła się co siem masz nauczyc, dobrych ocen, weny, pomysłów....

    Buźki mój ty autorytecie, wiesz gdzie mnie znaleźć - http://battle-of-destiny-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz, że nie mogę teraz skomentować, ale zostało mi naprawdę mało czasu, aby się jeszcze spakować, a muszę jednak dodać rozdział u siebie. Jeśli w przyszłości będziesz wybierać szkołę z internatem, zadbaj o dobre wifi, bo wszystko muszę czytać w telefonie ;-;
    Przepraszam za takie niedopowiedzenia i pytam... Mogę ograniczyć się do kilku słów na starej LG w tygodniu?
    Ściskam, przepraszam i pozdrawiam.
    xX
    Nogitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, kochana! :D Miło mi, że czytasz i oczywiście, że pozwalam ograniczyć się do kilku słów. Wybaczam :D Chyba jednak z mieszkania w internacie zrezygnuję :p A do Ciebie wpadnę na pewno niedługo. <3
      Pozdrawiam. <3

      Usuń
  4. Myślałam, że już teraz tylko ja pisze takie krótkie rozdziały a tu proszę!
    Przyjemnie się czytało, naprawdę ciekawy blog jak i same rozdziały.
    A ja tam lubię jak akcja toczy się tak wolno, obyś w przyszłości zrobiła takie
    wielkie bum! Wszystkich to zaskoczy ^_^ Jejku, Lyndsy! Zakochałam się normalnie xd
    Już czekam na następny rozdział i obserwuję bloga *_*
    Pozdrawiam cieplutko!
    ~KolorowaDziewczyna (http://daily-stiles.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety nie mogłam wcześniej, więc jestem teraz :)
    Rozdział czytało się świetnie, rozumiem jego długość i w pełni wybaczam, chociaż wiesz, że o stokroć wolę tasiemce :)
    Bardzo polubiłam postać Lauren, polubiłam też Petera :D Nie wiem czemu, ale tak jakoś.
    I niespodzianka, ja również kocham Lynsdy ;)
    Także ten, przepraszam za opóźnienie, pozdrawiam i zapraszam do siebie, bo już dziś powinien pojawić się rozdział ;)
    Nogitsune z darkness-of-the-soul.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam!
    Musze Ci powiedzieć, że... i'm impressed, czy jak to tamsie pisze!
    No, no. Poprawiłaś się. Jeszcze niedawno jak czytałam Twoje rozdziały... były chyba trochę inaczej pisane :D Nie wiem, czy zmieniłaś styl, czy cztasz teraz inne ksiazki ( xD ), nie wiem. Ale wiem jedno. To mi sie podoba. Serio, fajne! fajny klimat, styl...
    Nie wiem czy to przeczytasz, bo dawno nic nie dodawalas (a bardzo szkoda), ale mysle ze tak, bo przeciez lubisz patrzec czy ktos Ci nie dal komentarza czy cos XD
    No to pozdrawiam, behhhe wesolych swiat.
    Au revoir.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że szybko dodasz następny. Teraz jakoś tak wyszło, że w końcu weszłam na twojego nowego bloga i zaczęłam go czytać. Rozdziały bardzo szybko pochłonęłam i patrzę... A tu koniec. Ja chcę więcej! Dodawaj szybko, bo robisz nam głodówkę!

    The-black-legions-in-america.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Hey! :)
    Na początku powiem, że nie dam rady napisać czegoś tak długiego i motywującego jak inni powyżej, bo po prostu ostatnio mam jakąś niezbyt przyjemną blokadę, która powoduje, że wszystko to, co chce napisać, automatycznie wylatuje mi z głowy...
    A więc... Przeczytałam rozdział i muszę przyznać, że strasznie podoba mi się to jak piszesz. Podoba mi się twój styl pisania. Jest zrozumiały i przyjemny. Po prostu miło się czyta!
    I chociaż muszę przyznać, że jestem na twoim blogu pierwszy raz to strasznie spodobał mi się na niego twój pomysł. Ostatnio coraz więcej blogów jest o typowej miłosnej historii, co nieco mnie dołuje, bo przecież każdy może wpaść na jakiś naprawdę ciekawy i oryginalny pomysł... A ty dodałaś to swojej histori czegoś co najzwyczajniej w świecie przyciąga. Chce się czytać dalej. Ja również przyznam, że podoba mi się twoja postać. Odwiedziłam podstronę Heroes i zobaczyłam Lauren. Jest bardzo ładna, trzeba przyznać, a w twoim opowiadaniu wydaje się także bardzo dojrzała.
    Więc w skrócie powiem, że zauroczyłaś mnie tym opowiadaniem i jedyne co mnie martwi to data dodania tego posta. Naprawdę dodałaś go w październiku!? Mam nadzieje, że na kolejny rozdzialik nie będę musiała długo czekać, bo powiem szczerze cierpliwa to ja niestety nie jestem XD ♥
    Pozdraawiam :*
    ~Roxanna~
    http://immortal-two-souls.blogspot.com/
    http://never-without-you-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń