wtorek, 14 października 2014

01. Vale.

Nie możesz kłamać, kiedy nie znasz prawdy.
A prawda z czasem wyda się kłamstwem.
Nie mów wcale.

Przejechałam dłonią po twarzy i westchnęłam głośno. Byłam zmęczona, mimo że cały dzisiejszy dzień przeleżałam w łóżku, wgapiając się w biały sufit i równie białe – zresztą jak każdy szczegół tego pomieszczenia – ściany. Irytowały mnie. Ludzie nie znają prawdy, a oskarżają mnie o kłamstwo i szaleństwo.
- Lauren, przyniosłam Twoje leki – usłyszałam głos Kristy Helden, jednej z pracownic szpitala… psychiatrycznego.
Tak, nazywam się Lauren Vellane i „mieszkam” w szpitalu psychiatrycznym, chociaż wcale nie powinnam tutaj trafić. Wszystko co mi się przytrafiło było prawdą, w którą nikt nie chciał uwierzyć. Bali się jej. Tak bardzo chcieli wierzyć, że to kłamstwo i kolejne głupoty kolejnego pacjenta.
Coś o mnie? Trzy tygodnie temu skończyłam 19 lat, rok temu znalazłam nowy dom i rok temu przytrafiło mi się coś, co nie dawało mi spokoju przez ostatnie trzysta siedemdziesiąt osiem dni i godzinę. Zobaczyłam coś, czego nigdy nie powinnam zobaczyć. Do tej pory nie mam pojęcia, co to było, ale planuję się tego dowiedzieć. Już niedługo przyjdzie na to czas i będę mogła szukać drapieżnika.
A teraz jest godzina 20:58 i jeszcze przez chwilę muszę pozostać Krzykaczką Lauren. Nawet nie spojrzałam na Kristy z ogromną nadzieją, że odejdzie. Tak jak wtedy.
- Nie potrzebuję ich – odparłam spokojnie i bez jakiejkolwiek emocji.
Na razie.
- To zalecenie lekarza, musisz je wziąć, Lauren – mówiła tą samą gadkę, co zawsze, kiedy tutaj była – wiem, że tego nie lubisz, ale to ważny element twojej terapii.
Terapii? Jakiej terapii?!
- Więc powiedz panu Johnsonowi, że ich nie potrzebuję. Nie jestem świrem – z każdym kolejnym słowem mój głos zwiększał się o oktawę.
Kobieta wzięła głęboki wdech i podeszła do mnie, nie robiąc sobie nic z moich sprzeciwów. Gdyby nie była ubrana w ten strój, mogłabym ją polubić. Chociaż dobrze wiem, że starała się być miła tylko dlatego, bo musiała taka być. Taka jej praca.
- Wiem – powiedziała tylko i podała mi mały plastikowy kubeczek z trzema kolorowymi tabletkami, a w drugiej ręce trzymała kubek z wodą, oczywiście też plastikowy dla bezpieczeństwa.
Burknęłam pod nosem i wykonałam wieczorny rytuał, jak co dzień przez rok. Rok z życia. Niby nic, jeśli przeżywa się go na wolności. Uśmiechnęłam się wymuszenie, czekając aż zostanę sama. Po chwili Kristy odwzajemniła uśmiech i wyszła, przedtem mówiąc krótkie „dobranoc”. Usłyszałam kliknięcie w drzwiach, co oznaczało, że zostałam zamknięta. Świetnie.
Położyłam się ponownie i wróciłam do myśli sprzed paru chwil. Nie wytrzymam w tym miejscu kilku dni, muszę przyspieszyć moją akcję do jutra wieczora. Powinno się udać. Co prawda nie byłam zawodowym uciekinierem ani przestępcą, po prostu miałam plan, a psychiatryk zmienia ludzi wbrew pozorom. Przynajmniej tych o zdrowym umyśle. Można powiedzieć, że jako tako ćwiczyłam, tylko moje ofiary nie były zbyt godnymi przeciwnikami, więc teraz potraktuję moją ucieczkę jako trudniejszy poziom.
Musi wyjść.

Próbuj.
Nie możesz przegrać.
Nie tym razem.
Próbuj.

Tym razem wstałam z łóżka z szerokim uśmiechem. Oczywiście przyszła do mnie Kristy ze śniadaniem, które z chęcią zjadłam. Dzisiaj będzie mój szczęśliwy dzień i wreszcie wydostanę się z tego więzienia.
Wyszłam z pokoju, obserwując każdego kto wchodzi i wychodzi. Nie było wątpliwości, że potrzebowałam nie tylko sprytu, ale także wielkiego szczęścia. Musiałam ukraść od Kristy klucze, co było najłatwiejszym zadaniem. Gorzej z kamerami, które były praktycznie wszędzie, ale nie w łazienkach, a stamtąd mogłam wyjść przez wentylacje prawie że do wyjścia i wtedy pozostaną mi tylko jedne drzwi. Przy nich zawsze ktoś czuwa. Niestety. Na szczęście jest zmiana warty między 21:50 a 22. Przy głównym wyjściu jest kod, który zmieniali co sześć dni. Zawsze wszyscy siedzą cicho, jednak kiedy ktoś jest niemalże niewidzialny potrafi zobaczyć wszystko.
Plan gotowy, obmyślony, będzie dobrze. Dam radę. Jeśli nie to najwyżej zamkną mnie w jakimś bardziej strzeżonym miejscu, ale i stamtąd znajdę drogę do wyjścia, choćby miało mi to zająć kolejny rok.

Wzięłam głęboki wdech, kiedy nadeszła wieczorna pora odwiedzin Kristy. Leżałam jak zawsze, żeby nikt nie nabrał żadnych podejrzeń co do mojej osoby, poza tym musiałam stwarzać pozory także dla siebie. Musiałam utrzymać spokój, więc nie mogłam pozwolić sobie na zbyt dużą radość. Nie mów hop dopóki nie przeskoczysz.
- Jak się miewasz, Lauren? – no i przyszła moja nieświadoma wspólniczka wielkiej zbrodni.
Okej, okej, nie aż tak wielkiej. Błagam, niech się uda!
- Nie za dobrze – odparłam słabo i przybrałam na twarz maskę.
- Co się stało? – zapytała roboczym, niby zmartwionym tonem, podchodząc do mnie i nachylając się nade mną.
- Ja – wyszeptałam i omal się nie rozpłakałam. Cholera, dawać mi Oscara!
Helden przysunęła twarz do mojej, chcąc mnie usłyszeć. Złapała haczyk. Wyciągnęłam rękę do jej kieszeni, której jak na złość nie mogłam dosięgnąć. No nie!
- Chyba muszę iść do łazienki – rzuciłam szybko, przełykając ślinę, jakby było mi niedobrze, po czym podniosłam się do siadu i złapałam za brzuch.
Kristy odsunęła się trochę ode mnie gotowa wyprowadzić mnie stąd siłą. Wstałam i lewą ręką oparłam się o jej prawe ramię, sprawiając że mój cel był łatwiejszy do osiągnięcia.
Wsunęłam rękę do jej kieszeni i wzięłam z niej to, co chciałam, skutecznie odwracając jej uwagę. Włożyłam klucz za spodnie i przymknęłam powieki.
- Zaprowadzę Cię – powiedziała ochoczo, na co ja pokręciłam głową.
- Już jest w porządku. Chwilowe załamanie – uśmiechnęłam się lekko i przyjęłam od niej tabletki, które od razu połknęłam.
Chociaż jedna była na uspokojenie, znaczenia kolejnych dwóch nie pamiętałam od dawna.
- Jesteś pewna, że nic nie potrzebujesz? – dopytywała.
- Tak, już lepiej. Chyba powinnam się położyć – stwierdziłam i właśnie tak zrobiłam.
- Niech będzie. Krzycz, a przyjdę jak najszybciej – posłała mi uśmiech i zabrała tackę po kolacji wraz z plastikowymi kubeczkami, po czym wyszła.
Za chwilę usłyszałam kliknięcie w drzwiach i rozszerzyłam usta w uśmiechu. Oczywiście, że Kristy nosiła zapasowy klucz. Kiedyś miałam okazję przez chwilę z nią pogadać i dowiedziałam się paru ciekawych informacji, takich jak na przykład częste gubienie klucza, w końcu zaczęła nosić zapasowe. Nie wzbudzi to żadnych podejrzeń.
Nawet, gdybym była zmęczona, nie mogłabym ani na chwilę zasnąć, miałam w sobie za dużo adrenaliny. Te pięćdziesiąt minut dłużyły mi się w nieskończoność, aż dostałam jakieś nerwicy. Odchyliłam głowę do tyłu ze zniecierpliwienia i po raz kolejny w ciągu tej minuty spojrzałam na zegarek. Jeśli poniosą mną emocje nie będzie dobrze, oj nie. Kilka głębokich wdechów. Pamiętaj, Lau, obchód jest dopiero o 24, do tej pory nikt nie zauważy Twojego zniknięcia, więc w spokoju będziesz mogła uciec, gdzie pieprz rośnie. O rany. Czułam się zupełnie, jak w filmach akcji, tyle że tam zawsze wszystko wychodzi. Czy teraz będzie tak samo?
Wsadziłam powoli klucz do dziurki, bojąc się o jakikolwiek hałas. Przekręciłam go i nacisnęłam na klamkę, po czym popchnęłam drzwi i wyszłam najszybciej jak mogłam, przy okazji oceniając sytuację na korytarzu. Nikogo nie było. Położyłam niedbale, w pośpiechu klucz na podłodze, a potem pobiegłam do najbliższej łazienki.
Oparłam się o zamknięte drzwi i odetchnęłam. Było tak, jak rok temu, jeszcze tylko powinien pojawić się przede mną wielki potwór. Na całe szczęście go nie było, zepsułby mi całą akcję. Przymknęłam oczy, nie chcąc pozwolić sobie na jakiekolwiek uczucia, a szczególnie na smutek za każdym razem, kiedy uświadamiam się w tym, jak moje życie zmieniło się od zeszłego roku. Tego samego wieczoru, którego siedziałam u przyjaciela moje plany na życie zmieniły się diametralnie. Wzięłam się w garść. Wszędzie będzie lepiej niż tutaj. Na pewno.
Doszłam do wlotu wentylacyjnego i usunęłam kratkę, zagradzającą wejście do ogromnej metalowej tuby ciągnącej się pomiędzy ścianami. Nie było z tym wielkiego problemu. Wcisnęłam się z ledwością, szczególnie na początku, kiedy to utknęły mi barki i cała klatka piersiowa. Przez chwilę straciłam nadzieję na ucieczkę.
Powoli, ostrożnie i jak najciszej potrafiłam czołgałam się po zimnym metalu, od czasu do czasu stukając niechcący za mocno w boki, co brzmiało niezbyt fajnie. W końcu skręciłam w prawo, a potem w lewo i nareszcie dostrzegłam światło. Teraz szło mi o wiele lepiej, niż przedtem, można powiedzieć, że zdobyłam wprawę. Przez białą kratkę zaznajomiłam się z sytuacją przed drzwiami. Nikogo nie było. Niestety nie miałam zegarka, żeby zobaczyć ile mam jeszcze czasu, jednak wolałam się pospieszyć.
Trzymając palcami za dziury we wlocie, popchnęłam jedyne wyjście z wentylacji. Po chwili już wydostałam się, nieudolnie ale zawsze, i mogłam spokojnie – albo i trochę mniej – dojść do drzwi. Nałożyłam z powrotem kratkę i podeszłam do urządzenia zabezpieczającego. Obejrzałam się za siebie, po czym wpisałam pięciocyfrowy kod. 89572. Zapaliła się zielona lampka, a ja pospiesznie chwyciłam za klamkę i pociągnęłam drzwi w swoim kierunku. Wyszłam stamtąd, nie patrząc, czy drzwi trzasną tak głośno, że wszyscy się zlecą. Pragnęłam tylko wydostać się z tego więzienia i dać do zrozumienia wszystkim ludziom, że wcale nie pasowałam do psychiatryka.
Biegłam przez korytarz, trafiając na jeszcze jedne drzwi wyjściowe, jednak te były otwarte. Wypadłam z budynku, omal nie spadając ze schodów, ale dałam radę utrzymać równowagę. Dopadłam do bramy i otworzyłam ją także bez większego problemu. Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam za siebie.
- Żegnaj – uśmiechnęłam się do siebie i znowu ruszyłam w nieznanym mi kierunku.


a
Dziękuję Tobie, Julio za pierwszy komentarz. To wiele dla mnie znaczy! <3 Na razie jednak pozostaję w ukryciu, bo ten blog zapewne będzie kompletnym nie wypałem. :p Tak czy inaczej - DZIĘKI. <3 Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, także ten. Do napisania? :D
W ogóle chciałam dodać trailer, jednak niestety coś nie mogę go wgrać, dlatego niestety muszę sobie to odpuścić. No i też dlatego dzisiaj jest rozdział. NO NIC. :p
love, love, love,
ArtisticSmile. <3

5 komentarzy:

  1. Ach, nie ma za co :) Nie wolno spisywać na straty czegoś co dopiero się zaczęło. Zrobiłam tak raz i bum! Żałuje do dziś. No, ale...
    Hej, fajne imię. Takie... Niecodzienne, według mnie. Dla mnie nie ma znaczenia, kiedy dodasz znowu. Serio, jestem bardzo cierpliwa, jeśli chodzi o takie rzeczy.
    Ucieczka z psychiatryka, ale czy nie zaczną jej szukać? Będzie na pewno ciekawie. No i z przyjemnością obejrzałabym ten trailer, szkoda, że nie chcę się wgrać. Złośliwość rzeczy martwych.
    No nic, ja lecę. Mam jeszcze coś z Religi na pamięć, ach, tajemnice i w kółko to samo...
    Pozdrawiam i miłej nocy
    Julia <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc tak... zacznijmy od tego, że skakałam jak głupia, gdy zobaczyłam, że postanowiłaś założyć nowego bloga! Uwielbiam Twoje opowiadania! Masz wielki talent i mam nadzieję, że wykorzystasz swoje umiejętności i tak jak na Twoim poprzednim blogu, na tym zrobisz coś niesamowitego! Trzymam za to kciuki! :D Dobra to teraz zacznijmy omawiać.
    Po pierwsze: blog jest cholernie ciekawy i nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Jest to takie tajemnicze i po prostu cudowne :D
    Po drugie: Lauren jest fajna i NORMALNA! :D W ogóle co Ci ludzie sobie myślą?! :o XD Że jest chora psychicznie? (PHI) Dobre żarty! Niech sami sobie przeżyją to co ona i wtedy ja powiem, że są chorzy psychicznie i zamknę ich w takich strasznych psychiatrykach jak w horrorach! :D
    Po trzecie: Lauren jest niesamowicie sprytna! Ogólnie lubię ją :D
    Po czwarte: Co do cholery ją zaatakowało? Albo... kto? :D No cóż narazie mogę sie tylko domyślać ;) Ale mam nadzieję, że następny rozdział przyniesie mi kilka odpowiedzi.
    Szkoda, że nie udało Ci się wstawić zwiastunu ;c Z chęcią bym go obejrzała :)
    No cóż...pozostało mi tylko czekanie z niecierpliwością na nastepny rozdział ;*
    Pozdrawiam, życzę weny, masy pomysłów, aby szkoła nie dawała w kość (tak jak u mnie) i wszytkiego najlepszego ;*
    Caroline xx.

    http://torn-klaroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak znalazłam Twojego bloga, ale bardzo się z tego cieszę!
    Nigdy nie umiałam pisać komentarzy, więc przepraszam ;c
    Ty! Ty masz genialny styl pisania, jak? ; oo
    Zazdro no ;_;
    Nie wiesz czy pojawi się kolejny rozdział, nie wiesz?! Ale ja wiem, że musi! Rzadko interesują mnie blogi już po jednym rozdziale, więc jest dobrze!
    Jedyne co mogę Ci zarzucić to przecinki. Brakowało kilku xD
    Ale fabuła jest fajna ^^
    Obserwuje! Znaczy, chyba, bo nie wiem gdzie jest ten przycisk! xD
    I weny ♥
    I zapraszam do mnie:

    http://la-verdad-esta-en-tu-corazon.blogspot.com/

    ***
    Usuń weryfikacje pod komentarzami! ;x

    OdpowiedzUsuń
  4. Już mozesz dodać mnie do lisy informowanych <3. Świetny rozdział, świetny pomysł na bloga. Zalatuje mi tutaj FF SPN (OC) ale nie jestem pewna. Podoba mi się już na wstępie główna bohaterka, jest wyraźna, trochę obłąkana chyba też :D ale podoba mi się. Polubiłabym ją, gdyby była człowiekiem takim prawdziwym. Trochę brakowało mi opisów psychiatryka, tego co widziała poza nim, ale nie ma co narzekać, i tak jest dobrze.
    Nie chcę przedłużać, nawet nie wiem co dużo pisać, ale czekam na kolejny rozdział. Weny!

    Zapraszam nie tylko na |rescue-me-dean| ale również na |so-crazy-in-love| (crossover TVD i TeenWolf. Mam nadzieję, że drugi blog również przypadnie ci do gustu :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, a ty jak zawsze masz już chmare fanów chociaż dopiero zaczełaś pisać tego bloga...normalnie Foch - jak tak możesz??
    Wpadłam, chciaż miałam iść spać....widzisz przez ciebie zarywam noce by cię uszczęśliwić, byś już nie narzekała że nie czytam... xD
    Twój blog jest ciekawy....podoba mi się :)
    Mam nadzieje że tu nie będę miała tak dużo zaległości jak na twym poprzednim blogu. ;*
    Jak zwykle nie wiem ci mam co jeszcze napisać...:/
    Odchodząc od tematu twojego bloga, muszę powiedzieć że brakuje mi twych komentarzy u mnie, byłaś mą muzą, mym natchnieniem, a teraz nie mam nawet weny napisać sensownego komentarza...
    Pisze ten komentarz poraz 3 i każdy kolejny jest coraz krótszy...
    Twój blog mnie fascynuje, więc niestety i tu też będziesz musiała mnie znosić XD
    Życzę weny, pomysłów, ciepełka, radości, słodkości, pięknej miłości i długiej młodości ( haha, głupia jestem.. )
    Zapraszamy do mnie : http://battle-of-destiny-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń